Kilka słów Piotra
o pokorze

Pokora

Przyzwyczajenie jest drugą naturą. Przyzwyczajamy się i czynimy akty pokory. Dokonując aktów pokory, stopniowo sami nabywamy pokory.

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 30-31 XII 1977 r."

Aby osiągnąć pokorę trzeba czynić akty pokory. Jednak czyniąc akty pokory, często doznajemy upokorzenia. Osłabia to naszą samoocenę, więc trzeba zaczynać od drobnych rzeczy!

Weekend wspólnotowy, 14-15 VI 1980 r.

Im bardziej jesteśmy pokorni, tym bardziej stajemy się inteligentni.

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 30-31 XII 1977 r."

Wszyscy możemy pracować dla chwały Bożej. Tylko trzeba naprawdę zacząć. Jednak jesteśmy tak dumni, tak głupi, że myślimy wyłącznie o rzeczach wielkich, które byłyby godne ludzi, a dopiero potem godne Pana. A przecież jest zupełnie na odwrót!

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 31 XII 1979 r.

Pokorny to ten, kto się nie martwi, ponieważ jest jak dziecko: wie, że ma Ojca wszechmocnego i kochającego. Możemy być spokojni!

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 30-31 XII 1977 r.

Istotą życia jest Pan, nasze życie wewnętrzne, adoracja, modlitwa. Jeśli nie żyjemy modlitwą, adoracją, pokorą i łagodnością Serca Pana, to wszystko inne jest bezużyteczne.

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 3 VIII 1979 r."

Pojmujemy, że musimy być pokorni, że niczego sami nie możemy zrobić. Jeśli tego nie rozumiemy, i nadal polegamy choć trochę na sobie, to już po nas, koniec problemu.

Dzień wspólnotowy, 13 III 1976 r.

Nasza chwała to dar od Pana. Chodzi o to, że jesteśmy ubodzy. Im bardziej stajemy się ubodzy, tym bardziej jest to wspaniałe, ponieważ uczymy się pokory, to nas upokarza a, jak powiedział św. Sylwan, w pokorze otrzymujemy Ducha Świętego. To niezwykłe, bo to naprawdę jest Duch Święty. Św. Sylwan spędził całe swoje życie prosząc o Ducha Świętego. Jak powiedział Pan, to jedyna obietnica, która z pewnością się spełni! Jednak próbujmy mieć pokorę.

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 31 XII 1979 r."

Są to serca prawe i pokorne (nie wiem, czy jesteśmy wystarczająco pokorni, ale warto spróbować!), które zrozumiały Królestwo Boże. Pozostali są tak wielcy, tak potężni, tak silni…

Spotkanie na Zesłanie Ducha Świętego z modlitwą o jedność, Lyon, 28-30 V 1977 r.

(Jezus) mówi z głębi Swego Serca, które tak bardzo ukochało ludzi, i naucza: „To jest tajemnica: uczcie się ode Mnie, jestem łagodny i pokornego Serca. Odnajdziecie pokój w waszych duszach”. A jeśli kiedyś poczujecie niepokój, to powiedzcie sobie: „Czy naprawdę żyję w łagodności? Czy modlę się o tę łagodność? Czy naprawdę proszę Pana, aby zesłał mi Swojego Ducha i łagodność, aby być delikatnym wobec Miłości Jezusa?” Wiadomo, że nie możemy tego dokonać sami, ale razem z Nim jak najbardziej. Wtedy odnajdziemy pokój, który daje Pan, a nie ten, który pochodzi ze świata. Powtarzajmy to ciągle! […] Jezu, objaw nam tę tajemnicę!

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 30-31 XII 1977 r."

Wielka miłość i pokora są bardzo istotne. One muszą pochodzić od Pana, więc trzeba o nie prosić klęcząc u stóp Tabernakulum, w Eucharystii. W głębi duszy czujemy, że tak jest.

Spotkanie przedstawicieli Afryki francuskojęzycznej, Paray le Monial 12-16 VII 1979 r.

Pamiętajmy, że nie powinniśmy wybierać naszej drogi, ale iść drogą, którą Pan nam wskazuje. On jest „Drogą, Prawdą i Życiem”. To jest pokora, która jest prawdą. Życie w prawdzie to iść drogą, którą nam Pan wskazuje […] i nie skupiać się ciągle, jak janseniści, na tym, że najtrudniejsza droga jest najwłaściwszą. Pan uczy nas, że zjednoczenie z Bogiem to jedyna droga naszego życia.

Weekend wspólnotowy, 18-19 VI 1977 r.

Jezus prosi nas tylko o naszą dobrą wolę, pokorę i wiarę.
Po prostu w to uwierzmy.

Notatki do nauczania, lato 1980 r.

Poprzez przymuszanie się do czynienia aktów pokory, stopniowo stajecie się pokorni. To zaprowadzi was do Nieba!

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 30-31 XII 1977 r."

Wierzę, że za pomocą pokory najlepiej można przybliżyć się do Pana. Pokorę można osiągnąć jedynie przez akty pokory, co często wiąże się z doznawaniem upokorzenia. Uderza to w nasze poczucie wartości i rani. Zaczynajmy więc od drobnych rzeczy, mając na uwadze naszą wrażliwość. Oczywiście mówię tu za siebie.

Weekend wspólnotowy, 14-15 VI 1980 r.

Im bardziej Chrystus jest upokorzony, tym bardziej my jesteśmy poniżeni, i tym bardziej jesteśmy zanurzeni w chwale Pana. Jeśli naprawdę ją przyjmiemy, to zwyciężymy, nie zostaniemy pokonani. Jesteśmy pokonani tylko wtedy, gdy tego chcemy i kiedy godzimy się z porażką. Jeśli nie chcesz być pokonany, to nie będziesz, ponieważ Pan jest z tobą i podtrzymuje cię.

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 31 XII 1979 r."

Nie wahaj się zadzwonić, uczyń akt pokory! Są ludzie, którzy zawsze chcą pomagać innym, ale nigdy nie chcą, aby im pomagano; chcą dać prezent, ale nie chcą go dostać. Istotne jest więc bycie ubogim. Trzeba zwrócić się do bliźniego i powiedzieć mu: „Nie powinno być tak. Musisz mi pomóc się przybliżyć do Pana”. I kiedy on pomaga ci się przybliżyć, to sam przybliża się razem z tobą.

Wywiad z 23 V 1976 r.

Ze wszystkimi swoimi problemami zwracasz się do Jezusa i co On ci odpowiada?: „Bądźcie łagodni i pokornego serca, czyńcie wszystko co w waszej mocy”.

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 30-31 XII 1977 r."

Nie dziwmy się, gdy coś nam się nie udaje. A nawet cieszmy się z tych niepowodzeń, bo możemy sobie powiedzieć: „W sumie, to uczy mnie pokory!” Z tej perspektywy to jest sukces!

Weekend wspólnotowy, 1 IV 1979 r.

Musisz być zawsze pokorny. Pokora nie jest taka łatwa do osiągnięcia!

Weekend wspólnotowy, 30-31 V 1981 r.

Ubóstwo

Nasze serce nie jest wiele warte – przynajmniej moje. Ze względu na nasze ubóstwo, nie możemy tego zmienić. Jesteśmy ubodzy, ale gdy prosimy Pana, aby przemienił nasze serca – a jest to możliwe tylko dla Niego – stopniowo On nas przemienia, on nas zmienia, napełnia nasze serca wielką miłością.

Cykl weekendów dla młodych 24-25 X 1981 r.

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus przyszła, aby nas nauczyć kroczenia bardzo prostą drogą, dostępną dla maluczkich i słabych, a my właśnie tacy jesteśmy. Jesteśmy ubodzy w Panu i żyjemy w biednych czasach.

Weekend „Emmanuel” 25-26 X 1975 r.

Łaska adoracji obdarza łaską zjednoczenia i ubóstwa.
Pojmujemy, czym jest prawdziwe ubóstwo.

"Spotkanie Bractwa Jezusowego, 25 VI 1977 r."

Powtarzałem wam niejednokrotnie, że powołaniem Emmanuela jest „Bóg z nami”. Bóg z nami, ale On jest mały, malutki. A my tacy wielcy. W porównaniu z Nim wyglądamy śmiesznie.

Dzień wspólnotowy, 13 III 1976 r.

W tej duchowej walce możemy posługiwać się jedynie bronią ubogich. Przecież nic nie mamy, ale mamy wszystko, bo samego Ducha Świętego. Sam Jezus chce działać.

Spotkanie Vézelay, lipiec 1974 r.

Prosiłem Boga o przebaczenie… i proszę! Pan na mnie zstąpił. Nie wiem, co się stało, ale wiem, że kiedy się podniosłem, nie byłem już taki sam.

Wywiad dla Jean-Romaina Frischa 05 V 1977 r.

Powiedziałem „dobrze”. W tym samym momencie znieruchomiałem… przez nędzę, od widoku mojej nędzy. Ujrzałem światło, które padło na moją nędzę. Przeraziłem się i powiedziałem: „Nie mogę go przyjąć, muszę się koniecznie wyspowiadać”. On [ojciec Caffarel] powiedział mi: „Nie, nie, to nie jest problem”. Ja jednak powiedziałem: „Ależ tak, niech ojciec posłucha, koniecznie muszę się wyspowiadać”. Wyspowiadałem się. Byłem taki szczęśliwy, że się wyspowiadałem. Nie posiadałem się ze szczęścia z powodu ujrzenia tej nędzy i obecności Ducha Świętego. Byłem taki szczęśliwy! Pragnę tego samego, czego i Pan. Poszedłem więc do domu i następnego dnia obudziłem się radosny! „Ale co spowodowało, że budzę się w takim stanie?” Przecież zazwyczaj rano mam problemy z przewodem żółciowym. Zadałem więc sobie pytanie: „Co posiadam?” I nagle zdałem sobie sprawę, że Duch Święty jest we mnie, w Osobie…, tak po prostu, w cichości.

Wywiad dla Jean-Romaina Frischa 28 IV 1977 r.

Powiem wam coś w zaufaniu. Kiedy byłem młody, rozmawiałem z moim przewodnikiem duchowym, któremu powiedziałem: „Jestem takim nieczystym człowiekiem, takim nieczystym”. A on odpowiedział mi delikatnie: „Nie mów: jestem nieczysty, mów: jestem ubogi”. „No tak! – stwierdziłem – to wspaniałe! Po prostu jestem ubogim sługą Jezusa!

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 29-30 VII 1980 r. Konsekracje"

Nic nie może i nie powinno nas powstrzymać,
nawet nasz grzech, ani nasze ubóstwo.

Wywiad z Piotrem

Pan zawsze przygarnia ubogich, by im pomóc. Dzięki temu On jest pewien, że nie potraktujemy siebie poważnie, i że On nas poprowadzi… Mówię to za siebie!

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, sierpień 1979 r. Pierwsze zaangażowanie"

Pan nie kocha nas, ponieważ jesteśmy czyści. On nas kocha, bo nas kocha, a nie z powodu naszych zasług. Nie mamy z tym nic wspólnego.

"Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 30-31 XII 1977 r."

Łaskę ubóstwa otrzymamy w uwielbieniu. Nasze serca zapłoną miłością do Pana i do naszych braci. Będziemy jak żywe pochodnie, podpalimy świat, zaczynając od Francji.

"Spotkanie Bractwa Jezusowego, 25 VI 1977 r."

W czasie adoracji czujemy się ubodzy, ale ponownie wtulamy się w ramiona Jezusa. Prosimy Go, aby otworzył nasze serca i Jego Serce nas ogrzewa, spala. Płoniemy miłością, a potem promieniujemy jej blaskiem. Będąc w takim stanie, nieważne gdzie: na modlitwie, z chorymi, czy gdziekolwiek indziej, zawsze będziemy płonąć miłością i wszędzie widzieć Jezusa.

"Spotkanie Bractwa Jezusowego, 25 VI 1977 r."

Duch dziecięctwa

Jesteśmy bardzo prostolinijni, jak małe dzieci. Potrzebne jest więc nam przede wszystkim zaufanie. To Jezus to sprawia, a nie my. Tu nie chodzi o zagmatwane tajemnicze historie, to wszystko jest bardzo proste. Ufamy, żyjemy w radości.

Weekend wspólnotowy, 18-19 VI 1977 r.

Ponieważ diabeł jest bardzo duży, bardzo nadęty, to najlepszym sposobem na wypędzenie go, jest uczynienie siebie bardzo małym, ponieważ wtedy nie może już w nas wejść.

Dzień wspólnotowy, 13 III 1976 r.

Jesteśmy maluczcy. Pan nie prosi nas o wiele. Oni [przodkowie] złożyli siebie samych w ofierze holokaustu przed Boską sprawiedliwością. My po prostu ofiarowujemy się miłosiernej Miłości, a Jezus jest jeszcze bardziej szczęśliwy i mówi: „Przynajmniej nie hołdują miłości własnej”.

Weekend wspólnotowy, 18-19 VI 1977 r.

Wiemy, że Bóg nas kocha, że Jego uczucia są stałe, że kocha nas pomimo naszych niedoskonałości, nawet wtedy, gdy żartowaliśmy sobie. Tym lepiej, bo dojdziemy do uniżenia się. Potem On naprawi to w taki sposób, że będzie jeszcze lepiej, niż gdybyśmy nie zgrzeszyli. To naprawdę niesamowite, to uczy nas pokory. Pamiętajmy, aby być ubogimi przed Nim. To miłość własna nas unieszczęśliwia. Kiedy popełniliśmy grzech, czy jest nam przykro ze względu na to, że zraniliśmy Jezusa, czy dlatego, że nasza miłość własna podpowiada nam: „Kurczę, znowu zgrzeszyłem!”?… W ostatecznym rozrachunku okazuje się, że zawsze szukamy tylko siebie. […] Po prostu prośmy Pana, aby uczynił nas maluczkimi.

Weekend wspólnotowy, 1 IV 1979 r.

Cierpliwość

Podam wam przykład z mojego życia: nawróciłem się, kiedy miałem dziewiętnaście lat. I przypatrując się życiu Teresy od Dzieciątka Jezus, powiedziałam sobie: „Ona umarła w wieku lat dwudziestu czterech, a więc mam jeszcze pięć lat, by jej dorównać”. Tak więc ścigałem się z św. Teresą od Dzieciątka Jezus. Ale zostałem pobity na głowę. Byłem wyczerpany, bo za bardzo się spieszyłem. Powiedziałem więc sobie: „Nie udało mi się doścignąć jednej Teresy, ale może uda mi się z drugą” [św. Teresą z Avili, która po wielu latach spędzonych w Karmelu, przeżyła głębokie nawrócenie]. „Teresa z Avila była dobrą konkurentką, bo potrzebowała aż dwudziestu lat [na nawrócenie]. Powiedziałem sobie: „Aż dwadzieścia lat! Mnie tyle czasu to nie zajmie! Siedzieć w klasztorze przez dwadzieścia lat i nic ze sobą nie zrobić, to nieprawdopodobne!”. A potem zdałem sobie sprawę, że minęło czterdzieści lat, a we mnie nic się nie zmieniło. I kiedy stwierdziłem: „Nie dam rady. Nic z tego nie będzie”, nagle wszystko ruszyło z miejsca. Toteż wszystko przed wami. Najważniejsze, to czekać na wezwanie Pana”.

Weekend wspólnotowy, 18-19 VI 1977 r.

Chrystus podchodzi do nas z łagodnością, powoli, daje sobie czas.
No to my też dajmy sobie czas z Panem!

Sesja w Paray le Monial, 9-21 VII 1977 r. „Od grupy modlitewnej do wspólnoty”

“To oczywiste, że na początku naszego życia duchowego musimy słuchać, siedzieć u stóp Pana. Tak naprawdę zawsze jesteśmy na początku. […] Ale jeśli zaczynamy być pobudzeni mówiąc: „Dziękuję, Panie, teraz będę działać dla Ciebie”. No cóż, nic dobrego z tego nie wyjdzie, bo nie otrzymaliśmy jeszcze łask koniecznych, żeby działać, bo jeszcze nas o to nie poproszono. Zatem to jest pierwsza ważna rzecz: Odpoczynek Boga […] Jezus mówi do nas: „Odpocznij, posłuchaj, a Ja cię przemienię”.

Drugi punkt jest taki, że po tym odpoczynku, po rozradowaniu się Panem Jezusem, gdy nauczyliśmy się już nieco słuchać, gdy naprawdę weszliśmy już w głębszą relację z Jezusem, a On już nas trochę przemienił, przechodzimy przez oczyszczenia, które można nazwać pustynią.
Nauczymy się tego, jak kochać, gdy Jezus ukrywa się przed nami, byśmy go bardziej umiłowali…
A potem dojdziemy do ognia Bożej Miłości.

Gdy na pustyni modlimy się do Pana słowami: “Ty widzisz, że ponownie upadam, że wciąż nie wychodzę z tych upadków, ale nadal idę, nie za bardzo wiem, dokąd, ale jednak idę.” Wzywamy pomocy Jezusa i przestajemy liczyć na siebie. Gdy prosimy, by Jezus przyszedł i rozpalił nasze serca – On to zrobi. […] Najprostsze to prosić o ogień, prosić, by zstąpił na nas ogień z nieba. To jest ogień, który oczyszcza. To ogień radości, który wypala nasze grzechy i one znikają. I wtedy ogień zstępuje w nasze serca. Już nie wiecie, dokąd iść, bo wszędzie jest ten ogień i ogień prowadzi was do miłości bliźniego, miłości Jezusa. Przychodzi cierpienie, ale jest to cierpienie miłości i ono nas przemienia. I gdy całkowicie nas spala, to oczywiście stajemy się światłem, które zapala innych, bo my świecimy! I ostatecznie wszystkim możemy pomóc. To doprawdy ten ogień! Bez tego ognia za daleko nie zajdziemy. Ale ten ogień nie przychodzi natychmiast, by nas przemienić, często dopiero po wielu próbach, gdy doznajemy oczyszczenia na pustyni. Ale i tak trzeba o niego prosić.”

Weekend „Emmanuel”, 25-26 X 1975 r. Sobota, 25 X 1975 r.

Wiara i zaufanie

“Piotr odmówił wzięcia odpowiedzialności za grupy modlitewne w 1973 i poprosił o radę siostrę Ignację-Marię: “Ależ nie, zupełnie nie! – powiedział – to Ty się tym wszystkim zajmiesz! Nie, absolutnie nie!” Całkowicie spanikowałem. A ona miała tak smutne oczy, spojrzała z tak głębokim rozczarowaniem, że to mnie jednak poruszyło. “Wygląda na to, że odmawiam, a tu ktoś coś dla mnie rozeznał.” Zrozumiałem, że było to z mojej strony tchórzostwo. Ostatecznie powiedziałem, że przyjmuję tę służbę. A gdy powiedziałem tak, totalnie mnie to rozluźniło, odeszły wszystkie niepewności i panika, otrzymałem moc i zapał. Zrozumiałem, że będąc jedynie lichym robaczkiem, mogę pozwolić Panu, by to on wykonał pracę i że ja niczym nie muszę się przejmować. I wtedy to się zaczęło. Od tego dnia miałem poczucie, że jestem na moim rowerze. Czułem, że Duch Święty jest moim trenerem, a ja po prostu muszę za nim jechać. I wtedy Pan tak mówił do mnie: “Jedź, dalej, śmiało, szybciej”. Powiedziałem: “Ale muszę też patrzeć na tych, co zostali w tyle” “Nie przejmuj się nimi, jedź dalej, jedź dalej!””

Wywiad dla Laurence’a Dario dla „Il est Vivant” 10/87

Trzeba wam wiedzieć, że prawie nie miałem charyzmatów. Jedyny mój charyzmat to było rozeznanie. I powiedziałem sobie: “Ale dlaczego ja się tym martwię, przecież jest Duch Święty. Jestem lichym robaczkiem, no to cóż, Duch Święty zrobi Swoją pracę!” Tak to się właśnie odbywało.

Weekend wspólnotowy w Chezelles 19 XI 1988 r.

Jeśli adorujemy, to naprawdę czujemy się coraz ubożsi, ale zaraz rzucamy się w ramiona Jezusa. I prosimy Go, by otworzył przed nami Serce… A Jego Serce nas ogrzewa, rozpala nas. Płoniemy z miłości i promieniejemy. A gdy płoniemy miłością, to czy jesteśmy na modlitwie, czy z chorymi, czy cokolwiek innego, wciąż płoniemy miłością i wszędzie widzimy Jezusa.

Spotkanie Bractwa Jezusowego, 25 VI 1977 r.

“Uwielbiam ten tekst “Beze Mnie nic nie możecie uczynić”, ponieważ to jest cudowne, radykalne, nic nie możemy uczynić. Zatem nie musimy się lękać. Nic nie możemy sami uczynić, więc o wszystko należy prosić Pana. Jeśli adorujemy, trwamy w Jego Miłości, prosimy o tę łaskę trwania w Jego Miłości. Ale trwać w Jego Miłości, to nie tylko być na adoracji: przychodzimy na adorację zaczerpnąć ze źródła i potem przeżywamy całe swoje życie z tą Miłością i trwamy w niej, do tego że przyjmujemy w Miłości Jezusa spotkanych braci. To trochę teoretyczne, ale praktycznie to jest życie, które w nas rozwija się każdego dnia. Jedyne, co mamy zrobić, to prosić o to stale na modlitwie, bo bez Niego nic nie możemy uczynić.”

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 31 XII 1979 r.

Im bardziej Chrystus był uniżony, im bardziej my jesteśmy upokorzani, tym bardziej jesteśmy w chwale, naprawdę jesteśmy w chwale Pana. I jeśli myślimy o tym w ten sposób, to jesteśmy zwycięzcami, nie jesteśmy pobici. Będziemy zwyciężeni tylko na własne życzenie, gdy się poddamy. Jeśli nie chcemy być zwyciężeni, to nie będziemy, bo Pan jest z nami i nas podtrzyma. Jest naprawdę Kimś!

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 31 XII 1979 r.

“Próbuję zrobić tyle, ile jestem w stanie. A potem wiele rzeczy zawalam, potem przychodzę z pustymi rękami i właśnie będę szczęśliwa przychodząc z pustymi rękami do Jezusa. Bo On, w Swoim wielkim Miłosierdziu, wypełni wszystko we mnie. I to będzie naprawdę wielkie miłosierdzie, bo będzie musiał wszystko we mnie wypełnić.” Widzicie, to jest właśnie to podejście z pokojem, z uznaniem własnej małości, z miłością, które ma nam towarzyszyć. Zatem to jest proste i przynosi ukojenie!

Weekend wspólnotowy, 1 IV 1979 r.

Wiara podlega treningowi. Trzeba zacząć prosić Pana o małe rzeczy w naszym codziennym życiu. Gdy widzimy, że to się realizuje, zyskujemy coraz więcej zaufania. Potem Pan stawia przed nami większe rzeczy i nasza wiara rośnie. Zaufanie jest cnotą teologalną nadziei, a wiara i nadzieja prowadzą nas do ognia miłości.

Notatki do nauczania, lato 1980 r.

Zaufanie jest córką nadziei – właśnie tak to należy rozumieć. Trzeba mieć wiarę; a żeby mieć zaufanie, potrzeba miłości. Potrzeba rzeczywiście miłości i w tym momencie wierzymy w to, co daje nam Pan.

Weekend wspólnotowy, 18-19 XII 1976 r.

Pan wciąż mówi nam: “Zajmij się Mną, a Ja zajmę się tobą.”
O to w gruncie rzeczy chodzi!

Wywiad z 23 V 1976 r.

Co to znaczy żyć wiarą? To znaczy powiedzieć Panu: “Prosisz nas o pewne rzeczy, bardzo dobrze, zrobimy to, o co nas prosisz”.

Weekend wspólnotowy, wiosna 1979 r.

To jest prawda w pracy. Nie możemy być posłuszni Bogu i jednocześnie być posłuszni ludziom. Zatem najprostsze to wybrać Boga! To oczywiste, że są pewne koncepcje ludzkie, które nie są koncepcjami bożymi. Możemy pytać na modlitwie i w pracy: “Panie, jak chcesz, bym był posłuszny Twojej woli, a zarazem pracy?” I pomalutku zobaczycie zmiany, jak można rozmawiać z szefem… Ale potrzeba wiary!

Weekend wspólnotowy, wiosna 1979 r.

To zdumiewające, że z Panem zawsze jesteśmy po stronie, która wygrywa! Jeśli wszystko działa dobrze, jesteśmy szczęśliwi, jeśli nie działa, to jesteśmy jeszcze bardziej szczęśliwi. To wszystko. Wolność dzieci bożych jest nadzwyczajna! Dzięki, Jezu!

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, rano 9 VIII 1978 r.

Gdy jesteśmy na misji i zupełnie nam nie idzie, to mówimy z wiarą: “Panie, Ty sprawiasz, że chleb wschodzi na kamieniach!” I wtedy wszystko zaczyna działać. Pan jest z nami, jest do naszych usług, trzeba z Niego korzystać. Dlatego, że on nas kocha, to jest normalne. Dzięki temu nasza wiara wzrasta i udaje nam się nawracać innych!

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, pierwszy tydzień sierpnia, pierwsze nauczanie

W naszych czasach możemy być zwycięzcami, tylko gdy idziemy za Jezusem. Jeśli mamy bardzo silną wiarę i łaskę, o którą prosimy Pana. W trudnych czasach Pan daje szczególne łaski ochrony i siły. […] Trzeba razem na modlitwie prosić, żeby Pan dał nam dar siły. A Pan nie będzie zwlekał, by nam go udzielić.

Weekend wspólnotowy 30-31 V 1981 r.

Drobne poświęcenia… trochę to irytujące, ponieważ chodzi o naprawdę takie drobiazgi, że nikt nie może powiedzieć, że są niewykonalne!

Weekend wspólnotowy 4-5 IV 1981 r.

Gdy zaczynamy stosować te zasady, pierwszy krok kosztuje nas najwięcej. […] Rzecz w tym, by stało się to naszym nawykiem. Zacznijmy nasze małe wyrzeczenia, a będziemy je automatycznie kontynuować. Szczególnie, gdy robimy je z miłości. Wyrzeczeń w życiu duchowym nie stosuje się po prostu, “bo jestem fajnym gościem, bo lubię działać dla innych, dużo i bardzo dużo”, a potem robię wszystko własnymi siłami, jestem wielką świętą przez to, czego próbuję dokonać.” Gdy Teresa była już w bardzo złym stanie, nie mogła już robić tego, co chciała, to mogła wciąż jeszcze robić małe wyrzeczenia, zupełnie malutkie. I tak właśnie robiła. To jest duch dziecięctwa bożego.

To droga prostoty i miłości. Weekend wspólnotowy 17 IV 1982 r.

Jakie małe ofiary mogę codziennie czynić? Na przykład w parku, gdy widzę papierki na ziemi, mogę je podnieść. Teraz wszyscy nagle zaczniecie zbierać papierki. A ważne, by to robić, gdy inni nas nie widzą. Wiecie o tym dobrze, ale czy robicie tak? No to zacznijcie tak robić. Zacznijcie i będziecie to robić bez przerwy. Będziecie potrzebować tych małych ofiar.

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, Paray le Monial, lato 1983 r. Nauczanie 24 VII 1983 r.

Te małe rzeczy utrzymują nas stale w obecności Pana Jezusa. Wszystkie małe wyrzeczenia, pozwalają nam żyć miłością i kierują naszą uwagę na Pana Jezusa.

Weekend wspólnotowy, 17 IV 1982 r.

Pan chce, byśmy mieli silną wiarę, ale bardzo pokorne i skromne środki, żebyśmu musieli opierać się tylko na Nim. Tylko w Nim mamy szukać oparcia.

Notatki do nauczania, lato 1980 r.

(W temacie małych wyrzeczeń) Powiecie mi: “Ależ to jest dziecinne! No tak, to jest dziecinne, ale jeśli jest tak proste, to właśnie to czyńmy.

Weekend wspólnotowy, 4-5 IV 1981 r.

Mówimy: “Och, wyrzeczenia? To nie służy niczemu, jest śmieszne, przypomina zbieranie dobrych uczynków u skautów, to strasznie dziecinne.” No właśnie, to jest dla dzieci, tych dzieci, którymi wg słów Jezusa mamy się stać. Zatem należy na serio podejść do wyrzeczeń, które robią dzieci i które często je prowadzą do świętości. […] Musimy wejść do tej szkoły prostoty, modlitwy i właśnie wyrzeczeń.

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, Wielkanoc 1982 r.

Jak praktycznie w życiu być radykalnym? Jesteśmy radykalni, gdy tak jak Teresa od Dzieciątka Jezus, czynimy małe ofiary, ale czynimy je nieustannie. Gdy oddajemy naszą miłość własną, naszą wolę, gdy staramy się słuchać, a dopiero potem mówić… Rozumiecie to wszystko dobrze, to pozwala nam trwać w Panu, ale też wypełniać nasze obowiązki stanowe. Jezus stawia przed nami jakieś zadanie? No to wykonujemy je dobrze, dla Niego. […] W ten sposób Jezus nas trzyma, trzyma nas w Swojej Miłości.

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, sierpień 1978 r. Popołudnie 9 VIII 1978 r.

Święta Teresa dobrze powiedziała: “Ujęłam Jezusa tysiącem małych wyrzeczeń i dlatego będę w niebie tak dobrze przyjęta.” Małe wyrzeczenia mają być robione z miłości, a miłość przemienia wszystko. Nie chodzi o same rzeczy, które zrobimy, ale o miłość, z którą je robimy.

Weekend wspólnotowy, 14-15 VI 1980 r.

A gdy przyjdzie czas większej próby, a my nie będziemy przygotowani przez małe ofiary, w miłości i prostocie dzieci i pokorze, to wtedy czekają nas niespodzianki!

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, Wielkanoc 1982 r.

Codzienna szarzyzna może być przemieniona w miłość do Jezusa. Tak o tym mówi święta Teresa: “Zamiast ekstazy, wolę przeciętność każdego dnia.” A przeciętność w karmelu, gdzie jest zimno, brzydko i jest dużo sióstr, bardziej lub mniej udanych, wierzcie mi, to nie mogło być proste! […] To jest cudowne, że Teresa wszystko potrafiła przemienić w miłość! My też mamy wszystko przemieniać, w naszym życiu rodzinnym, biurowym, w metrze, wszędzie. Jeśli tak robimy (a to tylko kwestia nawyku!), te małe wyrzeczenia sprawią, że Jezus będzie w nas obecny. Dzięki temu dojdziemy do modlitwy ustawicznej.

Weekend wspólnotowy, 25 I 1981 r.

Te małe wyrzeczenia, to też przyjmowanie służby, małe ofiary na prawo i lewo… właśnie tak mamy działać. I to tworzy we wspólnocie i wśród ludzi, którzy nas otaczają miłość, radość, prawdziwą miłość braterską.

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, Wielkanoc 1982 r.

Jeśli dostajecie służbę, która nie jest specjalnie wymagająca, mówicie często: “No jak to, ja, który jestem tak inteligentny, mam robić takie rzeczy! To chyba nie jest normalne! No dobra, w końcu to zaakceptuję, ale to jednak nie jest zbyt przyjemne.” A jeśli to robimy dla Jezusa… O! Dla Jezusa mogę zrobić wszystko! I właśnie o to chodzi: robimy to dla Jezusa i ofiarowujemy to jako ofiarę. Jeśli to robimy z miłości, jeśli wszystko przemieniamy w miłość, no to wszystko staje się miłością. To jest nadzwyczajne.

Weekend wspólnotowy, 17 IV 1982 r.

Za każdym razem, gdy jesteśmy o coś proszeni, i im ta rzecz jest trudniejsza, tym bardziej mówcie: “Ach, ja chcę to zrobić”… I widzicie, że to was przemienia. Stajemy się szczęśliwsi i coraz mniej ważymy! […] Bo zostawiliśmy z boku miłość własną, trochę po prawej stronie, a trochę po lewej. Małe ofiary nas przemieniają. Może się to wydawać głupie, ale to proste. Spróbujcie, a zobaczycie!

Weekend wspólnotowy, 14-15 VI 1980 r.

Mówimy trochę za dużo. Jest na to sposób: “Jeśli nie mam ochoty mówić, to mówię. Jeśli mam ochotę mówić, to milczę.” Widzicie przeciwieństwo? To nietrudne, robimy to, co jest przeciwne do rzeczy, na którą mamy ochotę. I w ten sposób unikamy mówienia źle o innych!

Weekend wspólnotowy, 14-15 VI 1980 r.

“Za każdym razem, gdy przeżywałam małą przeciwność, uśmiechałam się”. Róbcie tak jak Teresa: ona wybierała siostrę, która była dla niej najbardziej przykra i promiennie się do niej uśmiechała. I wtedy była szczęśliwa.

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, 31 XII 1979 r.

Ponosimy nasze małe ofiary i mamy dzienniczek, “mały dzienniczek miłości”, gdzie piszemy: “Jezu, zrobiłem to dla Ciebie”. To trochę idiotyczne…ale rzeczywiście robimy to dla Jezusa. Jeśli to wszystko robicie dla Jezusa, to zdajecie sobie sprawę, że na koniec dnia, czy koniec tygodnia, zrobiliście sporo. I to jest dla was zachętą, by robić więcej… Ale czasem zauważacie, że nie zrobiliście za dużo. Czyli widzicie, to ważne, by podsumowywać nasze działania. To ważne, by stale trzymać się w ryzach, delikatnie, lecz mocno.

Weekend wspólnotowy, 17 IV 1982 r.

Wszystko to ofiarujemy Jezusowi, wszystkie wydarzenia w naszym życiu, sprawy miłe i nieprzyjemne. A szczególnie dobre rzeczy, bo to one często mącą nam myśli i oddalają nas od Pana.

Weekend wspólnotowy, 17 IV 1982 r.

Jeśli pozwalam uciec okazji do małych ofiar w życiu codziennym, wtedy mam mniej pokoju w sercu i mówię do Pana: “Oto ja, małe dziecko, wciąż mam puste ręce, ufam Tobie”. Zachowujemy zawsze to zaufanie do Jezusa.

Weekend wspólnotowy, 4-5 IV 1981 r.

Możemy z pokorą prosić Pana, by dał nam miłość braterską, a potem małymi kroczkami, przez małe ofiary, ucząc się od Teresy, po maleńku będziemy wzrastać na drodze miłości, która jest drogą królewską.

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, Wielkanoc 1982 r.

Krok po kroku, nie zdając sobie z tego sprawy, dochodzimy do prowadzenia życia miłością, bo to się dzieje przez następujące po sobie małe wyrzeczenia. A potem zobaczycie, że to Duch Święty będzie was nauczał. […] Każdy dzień wystarczy. I stopniowo widzimy, czego Pan od nas oczekuje. Wtedy będziemy żyć miłością i odnajdziemy Teresę, która przyjmie nas z delikatnością i powie: “Zrozumiałeś mój mały sekret! Znakomicie, winda numer 138 nie jest popsuta! Wspaniale!”

Rekolekcje Bractwa Jezusowego, Wielkanoc 1982 r.

Jezus jest Panem swojej łaski, ale liczy na nasze wyrzeczenia. A potem je rozdaje hojnie w tym czy innym miejscu, według swojej oceny. Ale to nie będzie działać tak dobrze, gdyby nie ofiary innych. Święty Paweł powiedział: “jeden zasiał, drugi zbiera”.

Weekend wspólnotowy, 20 IX 1981 r.

I dlatego, mówi Piotr, musimy podwoić nasze modlitwy i małe wyrzeczenia, żeby pojawiły się nawrócenia w obfitości, i żeby Francja i Europa się przemieniły; i (dodaje w innym miejscu) cały świat! Amen! Alleluja!

Weekend wspólnotowy, 17 IV 1982 r.